¤ The Cure - 18.02.08, Warszawa, Torwar ¤

Jestem Polakiem i bêdê mówi³ po polsku, lecz cokolwiek nie powiem to i tak nie bêdzie to zgodne z prawd±. Bo prawdê ka¿dy ma swoj± - jedni byli bliscy ³ez, a drudzy wychodzili pluj±c w brody ¿e nie wziêli wej¶ciówek na chór Aleksandrowa; kto¶ donosi o zsiad³ej polskiej publiczno¶ci, nie przyjmuj±cej artystów tak jak tylko ona potrafi, a ja z kolei widzia³em las r±k i ch³opaka robi±cego w¶ród widzów ob³êdny szybowiec szczê¶cia. Co do samego zespo³u malkontenci grzmi± na rutynê, brak klawiszy, i duchow± nieobecno¶æ muzyków, a szczê¶liwi wyliczaj± kolejne numery z "Disintegration" które wykonane na ¿ywo ponownie odmieni³y ich ¿ycie. No i wreszcie s± te¿ tacy, którzy nie s± pewni czy na scenie aby na pewno go¶ci³ The Cure, gotowi przysi±c i¿ widzieli na niej Marylê Rodowicz, lub ewentualnie jej brzydsz± siostrê.

Faktów jest kilka - ogólnoprasowe pianie na temat wyprzedanych biletach na Torwar okaza³y siê bujd± na resorach - bez problemu mo¿na by³o dostaæ wej¶ciówki na p³ytê lub praw± trybunê, a konie tylko sta³y i mia³y g³upie twarze. Na samej p³ycie w partiach ¶rednio-tylnich by³o wystarczaj±co luzu do swobodnych gier i zabaw ruchowych (np. wspominany ob³êdny szybowiec szczê¶cia), chocia¿ standardowy ¶cisk z przodu dawa³ mo¿liwo¶æ wznoszenia ludzkich piramid obserwacyjnych (ju¿ nie klasyczny baran, lecz uk³ady cyrkowo-akrobatyczne). Sam Torwar da³ dowód bycia sal± przyjazn±, pakown±, daj±c± siê przy odrobinie dobrej woli dobrze nag³o¶niæ i efektownie o¶wietliæ, chocia¿ t± opiniê dyktuje mi szczera sympatia do tej ¦wi±tyni Szczê¶liwo¶ci na której jeszcze ani razu siê nie zawiod³em. Ró¿owe i b³êkitne ¶wiate³ka, choæ skromne, dawa³y niezwyk³ego szyku oprawie scenicznej, a w powietrzu ewidentnie unosi³ siê ³agodz±cy obyczaje ja¶minowy wunderbaum.

I ja do tej rozpusty zapachowo-¶wiate³kowej wpad³em spó¼niony o g³upi± minutê, która zabra³a mi mój ulubiony moment ka¿dego gigu - wyj¶cie bandu na scenê. Dziwad³a ju¿ doby³y instrumentów i soundscape przeszed³ g³adko w Plainsong, które ustawi³o atmosferê na resztê przesz³o trzech godzin koncertu. Kilka pokoleñ dusz niespokojnych napokta³o nañ nie tylko z³amane serce króla topniej±cego ¶niegu, ale i prawdziw± karuzelê uczuæ bij±cych ze sceny w kierunku zauroczonego zgromadzenia. Bawi³y siê dusze ogolonych prototypów emo z lat 80tych, bawi³y te¿ i cia³a nastolatek których nie pos±dzi³bym choæby o sympatiê do muzyki z Mys³owic, a na trybunie sektora F ch³opaki skoczy³y z barierek na d¼wiêk pierwszych taktów Lullaby krzycz±c, Bierz Moje Krzes³o!

Owe krzes³o daj±ce perspektywe na ca³y Torwar, brzd±kaj±ca w ¶rodku Lullaby, sylwetka No¿ycorêkiego z gitar± na scenie, te zapachy i te ¶wiat³a i wszystko generalnie, da³y mi co¶ w rodzaju pe³ni; nigdy nie siêga³em po The Cure z w³asnej woli, ale ich pokaz nie tylko da³ radê, ale i potwierdzi³ star± prawdê ludow±, jakoby¿ nawet najgorszy koncert najlepszego zespo³u by³ lepszy od jego najlepszej p³yty studyjnej. Przez chwilê zapanowa³ totalny spokój i zrozumienie, nikt nie myli³ niczego ani nikogo. Zespó³ nadawa³ w ró¿nym tempie, z ró¿nych czasów, i w ró¿nych odcieniach. Smith czochra³ ko³tuna, d³uba³ przy gitarach, lub chodzi³ z lewa do prawa sceny wymachuj±c zbyt d³ugimi rêkawami swetra, po drodze wykonuj±c ca³y zestaw swoich standardowych póz.

Wyra¼nie odseparowani od rzeczywisto¶ci, The Cure d³ugo, ale nie nudno, rozpuszczali w powietrzu prozac dla duszy. Udanie, czujê do teraz. Ich specyficzny, zimny, ale jednocze¶nie porywaj±cy rock da³ siê we znaki wiêkszo¶ci zgromadzonych, którzy dawali upust transmisji zimnych emocji w podskokach, samolotach, tañcu wokó³ plecaczków, susom przez barjerki, zamykaniu siê w sobie, przysypianiu, czy wrêcz wychodzeniu. Obojêtno¶ci nie by³o - nie po prawie 3,5 godzinach grania, a dziêki temu pierwszy sprawdzony organoleptycznie kandydat do gigu roku. Halo Spodek, halo Spodek ..?

01. Plainsong 02. Prayers For Rain 03. Fascination Street 04. A Strange Day 05. alt.end 06. A Night Like This 07. The End of the World 08. Lovesong 09. Pictures Of You 10. Lullaby 11. Figurehead 12. From The Edge Of The Deep Green Sea 13. Please Project 14. Push 15. Inbetween Days 16. Just Like Heaven 17. Primary 18. A Boy I Never Knew 19. Us or Them 20. Never Enough 21. Wrong Number 22. Hanging Garden 23. One Hundred Years 24. Disintegration
BIS1 25. At Night 26. M 27. Play for Today 28. A Forest 29.
BIS2 Let's Go To Bed 30. Freak Show 31. Close To Me 32. Why Can't I Be You?
BIS3 33. Boys Don't Cry 34. Jumping Someone Else's Train 35. Grinding Halt 36. 10:15 Saturday Night 37. Killing an Arab

PS. Sympatia do piwa, dobrego towarzystwa i gadki o muzyce sprawi³y, ¿e nie widzia³em wystêpu 65daysofstatic. Tymczasem, recenzja jednej z p³yt.

-- eliks [19 lutego 2008]



ostatnie relacje autora:
Einstürzende Neubauten - 20.04.2008, Warszawa, Progresja -- [25 kwietnia 2008]
Lisa Gerrard - Teatr Roma, Warszawa, 25.04.07 -- [26 kwietnia 2007]
Scorn - 20.10.2005, Warszawa, 1955 -- [21 pa¼dziernika 2005]
Archive i Snowman - 09.11.2004, Warszawa, Stodo³a -- [12 listopada 2004]
Kraftwerk - 27.05.2004, Warszawa, Sala Kongresowa -- [30 maja 2004]
  wiêcej...

powrót do relacji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.011 s.