1. Time for Tea, 2. Running On, 3. Ways to Be, 4. Some Kind of Dream, 5. All the Days, 6. Autumn Gone, 7. Kiss & Tell, 8. Way of the Future, 9. Remains of Love, 10. Envelope, 11. Rainmaker, 12. Emerald Hills
Jori Hulkkonen - znany, szanowany producent z Pó³nocy wyszarpn±³ przedmie¶ciom wschodnich Helsinek duet perspektywiczny ze sporym potencja³em - mo¿e i nawet wiedz± muzyczn±, który pomimo niewielkiego do¶wiadczenia w muzykowaniu z powodzeniem radzi sobie w walce o najwy¿sze laury niezale¿nego przemys³u muzycznego, a ju¿ z ca³± pewno¶ci± dotrzymuje kroku konkurencji w komercyjnych zestawieniach na rodzimym poletku.
Napisaæ, ¿e s± mistrzami budowania nastroju, to jak strzeliæ sobie w stopê, rozpisywaæ siê o ich niezwyk³ym wyczuciu harmonii to altruizm, za który redakcyjny mail przyp³aci³by przeci±¿eniem z tytu³u nades³ania kilkuset nieprzychylnych opinii oburzonych czytelników. Cytrynowe curry?
Juho Paalosmaa i Tomi Hyyppä graj± poniek±d tak jak Depeche Mode przed blisko trzema dekadami, tyle ¿e bardziej subtelnie i wyrafinowanie ("Some Kind of Dream", "Envelope"). Paalosmaa zdecydowanie lepiej radzi sobie te¿ z mikrofonem. W jego g³osie mniej szczeniackiego buntu, wiêcej za¶ empatii i umiarkowanej egzaltacji. Przy czym pamiêtajmy, ¿e Gahan staj±c u progu osza³amiaj±cej kariery liczy³ niespe³na dwadzie¶cia lat, a i z racji pochodzenia kartoteki krystalicznie przejrzystej nie posiada³. Bardziej zaawansowani wiekiem Finowie nie szukaj± na si³ê ucieczki od rzeczywisto¶ci, za to przysz³o im ¿yæ w trudniejszych dla muzyki czasach. St±d pewnie pojawiaj± siê uzasadnione, choæ poniek±d krzywdz±ce muzykê Villa Nah porównania do gigantów 80's: OMD, czy The Human League. Nie oszukujmy siê - dla mnie, go¶cia ledwie po 30-tce, wychowanego na "Violator", "Leftism" i "Music for the Jilted Generation", nabieraj±cego szlifu przy "Solutions for a Small Planet" Orkiestralne Manewry w Ciemno¶ciach pasuj± do wspó³czesnego synth-popu tzw. wysokiej próby jak obszarpany t-shirt do pierwszego rzêdu w teatrze, ¿e dla grupy Philipa Oakey'a niewybrednej analogii pozwolê sobie ju¿ nie wyszukiwaæ. Synth-pop jaki jest ka¿dy widzi, tudzie¿ s³yszy - ale nie róbmy z niego na si³ê t³a dla konduktu pogrzebowego, nie przypisujmy jego fanom cellulitu, czy objawów wczesnego stadium mia¿d¿ycy, choæ pewnie dieta kopenhaska niejednego uchroni³aby przed przedwczesnym brzuchactwem i stetryczeniem.
Liryczne, rozmarzone w nierzadko pó³mrocznej tematyce, o na wskro¶ eterycznym kolorycie kompozycje, s±siaduj± tu - znajduj±c oczywi¶cie wspólny jêzyk - z zaaran¿owan± na analogow± mod³ê minimalistyczn± elektroakustyk±. Najbardziej relaksuj±ce fragmenty - owszem - przywo³uj± nastój nieskomplikowanych peregrynacji Paula Humphreysa i Andy'ego McCluskey'a, prze³amanych naiwno¶ci± wczesnego Depeche Mode, ale posiadaj± pierwiastek, czêsto przywo³ywanego przez muzyków w inspiracjach Underworld ("Kiss & Tell"). Wszystko w granicach umiaru, zdrowego rozs±dku i wypracowanej konwencji rzecz jasna. Z oczywist± dedykacj± dla szukaj±cych wytchnienia, zastanowienia, chwili refleksji, kruchych, a zarazem zintensyfikowanych melodii stroni±cych od monotonii i 'wewnêtrznego bleee'. Z uniwersalnym przekazem o poszukiwaniu, zrozumieniu i przemijaniu.
Nie jest to muzyka wielkich aren. A przynajmniej do takowej zdaje siê nie inspirowaæ.