¤ The Sonic Seducer Party - Zeromancer, VNV Nation, Moonspell - 02.10.2001, Duisburg ¤

Trudno sobie wyobraziæ bardziej idealne miejsce na koncert. Landschaftspark Duisburg, przez tubylców nazywany po prostu Industrialpark, to teren dawnej huty, obecnie przekszta³cony w jedn± z wiêkszych atrakcji turystycznych Zag³êbia Ruhry. Olbrzymie stalowe wie¿e, na które mo¿na wchodziæ, dziwne konstrukcje, na które mo¿na siê wspinaæ, tajemnicze guziki, które mo¿na przyciskaæ i ko³a, którymi mo¿na krêciæ. Zaiste fascynuj±ce to miejsce i gdy by³am tam po raz pierwszy w lipcu tego roku, pomy¶la³am sobie, jak wspaniale by³oby zobaczyæ tam jaki¶ dobry koncert. Kiedy wiêc dowiedzia³am siê, GDZIE ma mieæ miejsce Sonic Seducer Party (tak, tam w³a¶nie!), nie waha³am siê ani przez chwilê.

Impreza celebrowa³a dziesi±te urodziny czasopisma Sonic Seducer oraz trzydzieste urodziny jednego z szefów tego¿ wydawnictwa. Zdobycie biletów nie by³o spraw± naj³atwiejsz± no ale có¿, Polak potrafi a Polka tym bardziej :-).

Koncert mia³ miejsce w imponuj±cej hali fabrycznej, w innych halach kilku DJ’ów usi³owa³o zachêciæ do tañca tradycyjnych niemieckich „staczy” (o tym pó¼niej). Ja uda³am siê od razu do tej pierwszej i zajê³am strategiczne miejsce przy scenie. Jak siê wkrótce okaza³o, stanê³am obok dwóch nastoletnich fanek Zeromancera (które nigdy nie s³ysza³y VNV Nation i tym razem tak¿e nie mia³y okazji tego uczyniæ, gdy¿ opu¶ci³y klub zaraz po wystêpie przystojnych Norwegów, wcze¶niej wyg³aszaj±c peany na cze¶æ wygl±du tych¿e, szczególnie basisty. Zwa¿ywszy kryterium, którym dziewczêta wydawa³y pos³ugiwaæ siê przy ocenie muzyki, od razu poinformowa³am je, ¿e „hmmm.... VNV Nation to mo¿e byæ.... niekoniecznie muzyka dla Was”.

Muszê przyznaæ, ¿e Zeromancer na ¿ywo przekonuje mnie znacznie bardziej, ni¿ w nagraniach studyjnych. Naprawdê podobali mi siê (muzycznie!) gdy us³ysza³am ich w marcu przed koncertem Project Pitchfork w Berlinie. Kiedy parê miesiêcy pó¼niej zdoby³am p³ytê „Clone Your Lover”, by³am bardzo rozczarowana (zbyt gitarowe, zbyt ostre, mo¿e z wyj±tkiem utworu tytu³owego i Something for the Pain). Tym razem znowu wra¿enia by³y pozytywne (no, mo¿e z wyj±tkiem faktu, ¿e superatrakcyjny basista ci±gle trzepa³ superatrakcyjnym potem ze swoich superatrakcyjnych w³osów na publiczno¶æ, w tym tak¿e na ni¿ej podpisan±, która w tym momencie nie mog³a nie poczuæ wdziêczno¶ci dla cz³onków VNV Nation za to, ¿e maj± krótkie w³osy). Zeromancer zagra³ trochê kawa³ków z „Clone Your Lover”, parê utworów nowszych, wszystko wykonane bardzo energicznie i porywaj±ce do skakania. Ch³opcy zagrali tak ostro, ¿e jeden z ich wzmacniaczy tego nie wytrzyma³. W pewnym momencie w powietrzu zacz±³ unosiæ siê zapach spalenizny, zespó³ próbowa³ jeszcze zagraæ ze dwa utwory bez gitarzysty (gdy¿ to jego wzmacniacz sp³on±³), ale w sumie opu¶ci³ scenê przedwcze¶nie, ku rozpaczy czê¶ci publiczno¶ci.

Koncert VNV Nation rozpocz±³ siê od tego samego intro w trzech jêzykach, co wystêp tego zespo³u na festiwalu Zillo. Mam niejasne, aczkolwiek nie potwierdzone, przypuszczenia, ¿e mo¿e to byæ równie¿ intro ich nowej p³yty („Futureperfect”, obecnie anonsowana na styczeñ). W ogóle zestaw utworów podobny do tego z Zillo, a wiêc g³ównie kawa³ki z „Empires” i „Standing/Burning Empires”: Kingdom, Darkangel, Legion (po³±czenie wersji „anachron” i „nomalnej”), Saviour (vox) (podobno na ¿ywo wykonywany dopiero po raz drugi) i Standing (wersja „motion”). Do tego oczywi¶cie Honour, Solitary, Tempest (wykonany jeszcze bardziej lirycznie ni¿ na Zillo), no i rzecz jasna nowy singiel Genesis. I to, na co najbardziej czeka³am, czyli premierowe wykonania dwóch utworów z „Futureperfect”. Pierwszy mia³ tytu³ Epicentre, by³ bardzo ¿ywy i energiczny, natomiast drugi to spokojniejszy i bardziej refleksyjny kawa³ek Holding On. Z tej dwójki Epicentre podoba³ mi siê chyba bardziej. Ku swojemu zaskoczeniu zobaczy³am wówczas po raz pierwszy, ¿e perkusista Mark Jackson tak¿e potrafi szaleñczo skakaæ i cieszyæ siê wykonywan± przez zespó³ muzyk±. W porównaniu z raczej statycznym zachowaniem tego pana na Zillo by³o to naprawdê sporym zdziwieniem. Jak pó¼niej mi wyt³umaczy³, to d³uga przerwa w wystêpach na ¿ywo i rado¶æ z wykonywania nowego materia³u spowodowa³y tak entuzjastyczn± i ¿ywio³ow± reakcjê. Natomiast fakt, ¿e wokalista Ronan Harris przypomina³ przetaczaj±c± siê przez scenê burzê energii, nikogo chyba nie zaskoczy³. Pod koniec koncertu uda³o mu siê roztañczyæ dos³ownie wszystkich, nawet stoj±cy obok mnie m³odzieniec zacz±³ nie¶mia³o podrygiwaæ, co odebra³am jako cud równy tchniêciu ¿ycia w kawa³ek kamienia. Powiem szczerze, urzeka mnie to, ¿e zespó³ potrafi tak bardzo cieszyæ siê wykonywan± przez siebie muzyk± a zapowiedzi typu „Ja naprawdê lubiê tê piosenkê” (tym razem dotyczy³o to „kombinowanej” wersji utworu Legion) uwa¿am za rozbrajaj±ce. Mnie sam± nastawia to bardziej pozytywnie do tego, co s³yszê ze sceny i sprawia, ¿e lepiej siê tym bawiê. To w³a¶nie, plus niesamowita energia pulsuj±ca pomiêdzy zespo³em a publiczno¶ci± w czasie koncertów VNV Nation, powoduje, ¿e wystêpy tego zespo³u naprawdê porywaj± i wprawiaj± w szaleñczy, szczê¶liwy taniec.

Muzyce tradycyjnie towarzyszy³y slajdy (nie mogê doczekaæ siê nowych videoclipów, obiecanych na trasê „Futureperfect”, które ujrzê ju¿ 20.10 w Magdeburgu :-) ), tym razem by³o trochê mniej dymów (a aparatu wnie¶æ mi nie pozwolono!), natomiast u¿yty zosta³ tajemniczy nowy rekwizyt: ¶wiec±ce pomarañczowe pa³eczki. Ronan przemawia³ trochê po niemiecku (zdaniem mojej niemieckiej kole¿anki, w³ada tym jêzykiem naprawdê dobrze) i.... czy wypada tu pochwaliæ siê, ¿e zosta³am ze sceny pozdrowiona po polsku („Dobry wieczór”) oraz imiennie przeproszona za to, ¿e nie zagrano dla mnie Further? A pewnie, ¿e wypada! :-). Je¶li mia³am do tego wystêpu jakiekolwiek zastrze¿enia, to takie same, co w przypadku Zillo: zdecydowanie za krótko!

Nie wiedzia³am, czego oczekiwaæ po koncercie Moonspell. Moja znajomo¶æ muzyki metalowej jest mniej ni¿ ¿enuj±ca i prawdê mówi±c nie s±dzê, abym kiedykolwiek wcze¶niej s³ysza³a bodaj jeden utwór tej kapeli. Nie uda³o mi siê to tak¿e i tym razem. Nawet je¶li rozbudowane, orkiestrowe intro brzmia³o umiarkowanie obiecuj±co, pozwalaj±c mieæ nadziejê na jakie¶ po³±czenie metalu i muzyki klasycznej a’la Therion, to ju¿ pierwsze dzikie ³omoty pierwszego utworu rozwia³y te z³udzenia i skutecznie wywia³y mnie z sali.

Na parkiecie w sali do tañca królowali wspomniani ju¿ wcze¶niej „stacze”. Tak okre¶lam dziwne istoty ludzkie, rozpowszechnione na imprezach w niemieckich klubach, które ani nie tañcz±, ani nie siedz±, ani z nikim nie rozmawiaj±, tylko stoj± nieruchomo na ¶rodku parkietu, wpatruj±c siê w jaki¶ nieokre¶lony punkt w przestrzeni. Jest to forma zabawy, któr± nie do koñca jestem w stanie zrozumieæ, z satysfakcj± wiêc muszê przyznaæ, ¿e zanim opu¶ci³am klub (ZBYT wcze¶nie, ale moja niemiecka kole¿anka musia³a wracaæ), uda³o mi siê kilku „staczy” roztañczyæ. Mo¿e wiêc oni s± po prostu nie¶miali i wystarczy daæ im przyk³ad? No có¿, s³owa „Polak potrafi...” znów same cisn± siê na usta :-).

-- Triskell [1 listopada 2001]



ostatnie relacje autora:
Zillo Festival 2001 - 16-17.06.2001, Losheim am See -- [29 czerwca 2001]

powrót do relacji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.01 s.