¤ M'era Luna - 13-14.08.2005, Hildesheim. ¤

Ju¿ po raz trzeci mia³em przyjemno¶æ go¶ciæ na Festiwalu M’era Luna, i po raz kolejny uwa¿am, ¿e festiwal by³ bardzo udany. Poza bardzo ciekawym, a wrêcz niesamowitym sk³adem, mieli¶my parê m³odszych, wschodz±cych gwiazd. Sporo osób zarzuca³o festiwalowi, ¿e wiêkszo¶æ gwiazd ju¿ kiedy¶ gra³a na M’era Lunie (VNV Nation, Sisters of Mercy, Deine Lakaien, Diary of Dreams, etc.) ale i tak uwa¿am ten sk³ad za niesamowity. I mam nadziejê, ¿e nawet malkotenci siê przekonali kiedy okaza³o siê, ¿e w³a¶nie sporo z tych zespo³ów zosta³a przez publiczno¶æ najcieplej przyjêta.

Popo³udniowe koncerty powoli rozkrêca³y festiwal. Niemal tradycj± siê sta³o, ¿e podczas wystpów pierwszych zespo³ów chodzi siê po terenie festiwalu i je ¶niadanie, przegl±da p³yty, ogl±da ciuchy, tak wiêc na pierwszych koncertach nie ma wielkich t³umów. Nie ma te¿ pustek, ale mo¿na sobie spokojnie wszêdzie doj¶æ bez przeciskania siê przez armie innych festiwalowiczów.
Wpad³em na chwilkê na Qntal, jednak by³o zupe³nie bez rewelacji, co by³o zapewne te¿ win± sceny w hangarze na której grali, która niestety nie ma najlepszej akustyki. A pierwszego dnia zazwyczaj ma dosyæ, hm, fatalne nag³o¶nienie, które na szczê¶cie siê z czasem poprawia. Lepiej ju¿ by³o na Leaves Eyes, której niestety zobaczy³em tylko fragment.
Pó¼niej na g³ównej scenie roz³o¿y³ siê Autumn, który poczêstowa³ publikê ostrym, prawie metalowym graniem, które mo¿e nie by³o z³e, ale nie by³o na pewno te¿ dobre. Po nich na scenie roz³o¿y³o siê NFD, czyli Noise For Destruction, zespó³ w którym gra Tony Pettitt z Fields of the Nephilim. NFD gra rockowo, chocia¿ elektroniki siê bynajmniej nie wstydz±. NFD gra te¿ ca³kiem nie¼le, ale Fieldsami to oni nie s±, chocia¿ czasami brzmi± bardzo podobnie.
Pó¼niej na ma³ej scenie gra³ [:SITD:]. Nie by³em na nich, ale jak wie¶æ gminna niesie (a Smo³a potwierdza) oby³o siê bez rewelacji, generalnie doprowadzaj±c do konkluzji, któr± osi±gna³em jaki¶ czas temu: panowie musz± co¶ wymy¶liæ nowego, aby nie staæ siê zupe³nie nudni. Ciekawostk± jedynie jest fakt, ¿e podczas ostatniego utworu na scenie pojawi³ siê Ronan Harris z VNV Nation aby zaprezentowaæ jeden utwór [:SITD:] w wersji VNV.

Kiedy [:SITD:] stara³o siê czym¶ zainteresowaæ usilnie publiczno¶æ ja siedzia³em i obserwowa³em Cruxshadows. Lubiê ten zespó³, chocia¿ gra proste melodyjki, jest dosyæ kiczowaty i nie da siê go braæ na powa¿nie. Ale to co robi±, robi± ca³kiem nie¼le. ¯adnych nowych kawa³ków na koncercie nie zarejestrowa³em, chocia¿ mo¿liwe, ¿e gdzie¶ mi umkn±³ nowy singiel, "Foreverlast". Na scenie to co zwykle. A to sobie pan wejdzie na rusztowanie, a to sobie zeskoczy do publiczno¶ci, a to pobiega wte i we wte i ¶piewa melodyjne piosenki z "Marilyn, My Bitterness" na czele. Nie zabrak³o te¿ "Winterborn", i "Tears", wiêc by³em naprawdê uradowany. By³ nawet polski akcent – w pewnej chwili na scenie pojawi³o siê prze¶cierad³o z napisem „Thank you for Bolków”. Muzycznie bardzo fajnie, chocia¿ nadal twierdzê, ¿e mogliby u¿ywaæ wiêcej smyczków, bo naprawdê nadaj± ich muzyce lepszego klimatu i jakie¶ g³êbi, w odró¿nieniu od tych ich dosyæ plastikowych klawiszy. Poza tym Rogue chyba zacz±³ paliæ, albo zdzieraæ gard³o, bo jego g³os zdawa³ siê byæ bardziej „chropowaty” od kiedy ostatnio ich s³ysza³em.

Po Cruxshadows na scenie zawitali finowie z 69 Eyes. Wyszli z gitarami, zagrali bardzo przyzwoitego rocka i sobie poszli. Jest to jeden z tych zespo³ów, których z p³yty nie mogê zdzier¿yæ, ale na ¿ywca s± bardzo fajni i mi³o ich siê ogl±da. Poza tym co¶ co bardzo lubiê: maj± ch³opaki jako-taki dystans do siebie, czyli co¶ czego publiczno¶ci gotyckiej coraz czê¶ciej brakuje. Po nich na scenê wyszed³ Schandmaul, czyli jedna z dwóch tysiêcy o¶miuset czterdziestu dwóch kapel, która gra ¶redniowieczno-folkowo-metalowe kawa³ki, na scenie pani z dudami, pani ze skrzypcami, panowie z gitarami, i ka¿dy ma chwilkê przy mikrofonie. Nie to ¿ebym by³ uprzedzony do tego rodzaju grania, w sumie Corvus Corax’a zawsze chêtnie zobaczê, ale Schandmaul poza dziwaczn± nazw± i ³adn± pani± na dudach nie ma w sobie nic co by zwraca³o na siebie uwagê.

Uda³em siê do hangaru aby zobaczyæ co tam wymy¶li³ pan Andy Laplegua na show Combichrist. Pierwszy utwór podoba³ mi siê niesamowicie. Drugi by³ ca³kiem OK. Trzeci by³ ¶redni, czwarty nudny jak flaki z olejem i tyle mnie widzieli: prawda jest taka, ¿e Combichrist nie jest z³± kapel±, tylko ¿e s± strasznie, tragicznie monotonni: odnoszê wra¿enie wszystko brzmi praktycznie tak samo, ró¿nice miêdzy utworami s± znikome, poza tym brak melodii, jak Smo³a s³usznie zauwa¿y³, robi swoje. Jednak ci, którzy wytrwali do koñca zostali nagrodzeni: ostatni kawa³ek Combichrist wykona³ w duecie z Johanem van Roy’em.

Jak nie trudno siê domy¶leæ, po mocno rockowym 69 Eyes i folkowo-metalowym Schandmaul na g³ównej scenie przysz³a pora na electro, future pop, czy jak to siê teraz tam nazywa. Parê osób narzeka³o na owy rozstrza³ klimatów, ale by³ w nim du¿y plus: absolutnie bez ¿adnych k³opotów da³o siê wepchn±æ prawie pod sam± scenê. Tak wiêc po paru chwilkach czekania na scenie pojawi³o siê parê nowych dekoracji: 3 ekrany z obrazem z rzutnika, trzy ni¿ej przygotowane na abstrakcyjne wizualizacje, dwa stoiska z klawiszami ukoronowane iBookami (które nota bene chyba by³y najpopularniejszym sprzêtem elektronicznym festiwalu), perkusja Marka i wybieg dla Ronana. Ciekawy by³em jak VNV Nation wypadnie. Widzia³em ich dwa razy w ¿yciu: dwa lata temu na Wave Gotik Treffen i rok temu na Woodstage, i jeden koncert mnie rozczarowa³ (WGT), a drugi powali³ (Woodstage). Nie na co ukrywaæ: muzycznie nie s± wybitni, wokal Ronana nie nale¿y do najlepszych, ale charyzmy nie da im siê odmówiæ. Ju¿ podczas pierwszego kawa³ka (Honour) ca³a publiczno¶æ skaka³a, tañczy³a i ¶piewa³a, a pó¼niej by³o tylko lepiej. Wbrew temu co niektórzy s±dzili, nie zabrak³o starych hitów: by³o Standing, Joy, Legion, Electronaut, Epicentre, Kingdom, a z nowej p³yty dane nam by³o us³yszeæ najlepsze kawa³ki (na szczê¶cie, jako ¿e nie za bardzo przepadam za now± p³yt±): Chrome, Entropy i Homeward. Koniec koñców VNV by³ chyba jednym z najcieplej przyjêtych zespo³ów tego festiwalu. W tym samym czasie koncert da³ Mesh, rzekomo ca³kiem solidny, co przyznawali nawet ci, którzy na co dzieñ za nimi nie przepadaj±.

Pora na Skinny Puppy. Cholera jasna, nie bardzo wiem co mam z tym fantem zrobiæ, wiêc siê przyznam: fanem Skinny Puppy jestem od jaki¶ 7 lat i mia³em ich przyjemno¶æ widzieæ podczas niesamowitego koncertu w Dre¼nie, zna³em te¿ ich koncert wydany jako Ain’t it Dead Yet i mia³em chyba wygórowane oczekiwania. Show wyda³ mi siê nudny, performance by³ nieciekawy, projekcji na rzutnikach prawie nie da³o siê zobaczyæ, bo ¼le by³y zgrane ze ¶wiat³ami, a nawet jak siê je widzia³o, to niewiele mia³y wspólnego z tymi, które da³o siê zobaczyæ kiedy¶. Jako¶ zupe³nie bezjajecznie, scenografia bardzo minimalistyczna (gdzie czasy kiedy rekwizyty Ogre’a by³y wbudowane w scenografie?).
Jedyny w³a¶ciwy performance by³ taki, jak za starych czasów kiedy to dwie postaci(e), przebrane za arabów wychodz±, podrzynaj± Ogre’owi gard³o, co im jednak nie wychodzi i Ogre ich demaskuje – okazuje siê, ¿e to George W. Bush i Dick Cheney, po czym pierwszy przystêpuje do metaforycznego fellatio. To ju¿ nie czasy, kiedy ze sceny spada³y iskry, co¶ siê pali³o, nie by³o te¿ brapów, czyli zupe³nych improwizacji. Na scenie poza cEvinem i Nivkiem Ogre’m znajdywa³ siê jeszcze gitarzysta (o nim za chwilkê) i perkusista (sk±din±d ca³kiem przyzwoity). Mo¿e przesadzam i narzekam, ale uwa¿am, ¿e to co tam zobaczy³em to tak jakby kto¶ wzi±³ moje ulubione danie, w³o¿y³ na trzy miesi±ce za kaloryfer, wyj±³, posypa³ wszelkimi mozliwymi przyprawami i odgrza³ w mikrofali.

No, ale to z mojej perspektywy. Wiêkszo¶æ osób z którymi rozmawia³em po koncercie by³a zachwycona. Dzisiejsze Skinny Puppy to po prostu co¶ innego ni¿ to, które ja znam i kocham, i muszê z tym ¿yæ. Koncert SP by³ bardzo dobrze nag³o¶niony, jedynie co¶ z gitar± by³o nie tak – w wiêkszo¶ci kawa³ków nie by³o jej s³ychaæ. W sumie jest mi to na rêkê, bo "Smothered Hope" z gitar± bym nie zdzier¿y³, ale skoro ju¿ jej nie s³ychaæ to po co ma byæ na scenie? Je¿eli chodzi o utwory, jakie dane nam by³o us³yszeæ to nie mam na co narzekaæ. Zaczêli od "Tormentor’a", pó¼niej by³y zarówno starocie (Smothered Hope, Tin Omen, Worlock, Deep Down Trauma Hounds, Testure, VX Gas Attack, Gods Gift Maggot, Spasmolytic, czy Rodent w wersji która bardziej przywodzi³a na my¶l Download ni¿ Skinny Puppy – bardzo ciekawa swoj± drog±. Z "Procesu" da³o siê us³yszeæ "Curcible" i "Hardset Head", a z ostatniej p³yty "The Greater Wrong of the Right" polecia³ "I’mmortal" i "Pro-test". I to by³ koniec pierwszego dnia festiwalu.

Drugi dzieñ rozpocz±³ siê od ambientu: kap, kap, kap deszczu na namiocie towarzyszy³ mi przy pobudce i pierwszych koncertach. Pó¼niej by³o lepiej, ale b³ota by³o miejscami dos³ownie po kostki, a na pole namiotowe organizatorzy zmuszeni byli wys³aæ ci±gnik, bo inaczej nie da³o siê wyci±gn±æ wozów kempingowych z b³ota.

Mimo niew±tpliwie niesprzyjaj±cej aury, dzieñ ten by³ bardziej udany od poprzedniego.
Na pierwszy ogieñ poszed³ Kiew. Trzech panów w kitlach gra elektro wspieraj±c siê gitar± i basem. By³o ciekawie, i chocia¿ mo¿e nie uda³o im siê mnie jako¶ wkreciæ w muzykê to jednak by³ to przyzwoity koncert, a "DC Disk" live zabrzmia³ bardzo przyzwoicie. Po Kiew zagra³a Amduscia, która mi umknê³a, ale oto opinia kogo¶ kto widzia³: „Jejku, czy wszystkie zespo³y electro z Meksyku brzmi± tak samo?” Odpowiedzi nie znam, ale chodz± s³uchy, ¿e tak. Ja w tym czasie ogl±da³em The Birthday Massacre, które mnie bardzo zaskoczy³o. Spodziewa³em siê czego¶, co mnie odrzuci zupe³nie, a tu okaza³o siê ¿e zespó³ gra bardzo fajnie, i chocia¿ tego typu rock gotycki, momentami podchodz±cy nawet pod metal, raczej nie jest czym¶ za czym przepadam, to muszê stwierdziæ, ¿e kapela ta ma w swoim graniu jak±¶ energiê, i a¿ chce siê ich ogl±daæ, albo przynajmniej s³uchaæ. Nastêpnie postanowi³em siê udaæ na króciutki spacerek do hangaru zobaczyc Trisomie 21. mia³em zamiar zobaczyæ 3 kawa³ki i zmykaæ, ale moje plany zosta³y pokrzy¿owane. Pierwszy utwór: przyzwoity. Drugi: przyzwoity. Trzeci utwór: cholera, przecie¿ tak fajnego zimnofalowego grania ja od wieków nie s³ysza³em! Tak wiêc zamiast paru kawa³ków zobaczy³em ca³y koncert, który by³ bardzo solidny muzycznie. Je¿eli musia³bym opisac jak zespó³ ten gra, chyba bym musia³ powiedzieæ, ze nale¿y sobie wyobraziæ Joy Division w sytuacji, gdzie maj± kasê na bardzo dobr± obróbkê techniczn±. Je¿eli kto¶ lubi zimn± falê, a zespo³u nie zna, to radzê siê rozejrzeæ. Warto, pomimo, ¿e zespó³ francuski. ;>

Tym czasem na g³ównej scenie gra³ Zeraphine. Jako¶ nie wydawa³o mi siê ¿eby uda³o siê im wybiæ ponad ¶redni± festiwalow±, wiêc szybko wróci³em na Flesh Field, które kontynuowa³o bardzo dobr± passe hangaru tego dnia: nie by³o za duszno (dziwne, zwa¿ywszy na deszcz), da³o siê doj¶æ szybko blisko sceny, ba, nawet nag³o¶nienie by³o ca³kiem solidne. Fleshfield zagra³ przekrojowo: parê rzeczy z zesz³orocznej p³yty, w tym "Recoil" i "Empathy", ale nie zabrak³o starszych rzeczy, takich jak "Heretic". Zagrane solidne, brzmia³o tak jak mia³o brzmieæ, publika by³a zadowolona.

Pó¼niej mia³em chwilkê przerwy – popatrzy³em na pani± Scabbie z Lacuna Coil przez kilka minut, po czym poszed³em umorusaæ siê w b³ocie podczas sk³adania namiotu. Ominê³o mnie Diary of Dreams, za którym nie przepadam, i Subway To Sally, który poza tym, ¿e jest kiepski, jest równie¿ dla mnie niesamowit± zagadk±: jak on zgromadzi³ tak± publiczno¶æ? No, ale o gustach siê nie rozmawia, ale odpowiedzi oczekujê na maila, je¿eli taka w ogóle istnieje.

Pó¼niej przysz³a chwila na Deine Lakaien. By³o "Dark Star", by³o "Down Down Down", by³o te¿ "Over and Done", "Midnight Sun", "Secret Hide Away", "Through the Wall", "Overpaid" i "Love Me to the End". Wszystko to zabrzmia³o nieco inaczej ni¿ podczas trasy przed wydaniem ostatniej p³yty Deine Lakaien, "April Skies", ale absolutnie nie da siê powiedzieæ, ¿e gorzej. Jest to zespó³, który jest jako¶ci± sam w sobie chocia¿ by³o widaæ, ¿e Veljanov zdecydowanie nie by³ w sosie, a poza tym zespó³ ewidentnie nie by³ zadowolony stanem ods³uchów. Ale to ju¿ ich sprawa, mnie starcza to, ¿e dali bardzo dobry koncert, którego jedyn± wad± by³o to, ¿e by³ za krótki przynajmniej o pó³ godziny.

Po DL na scenie techniczny zrobili raz dwa porz±dek, i po krótkiej przerwie scena zas³oni³a siê dymem, a z g³o¶ników zabrzmia³y d¼wiêki intra The Sisters of Mercy. Nagle bum, na scenie pojawia siê Adam Pearson i Chris Catalyst i lec± pierwsze takty "Crash and Burn". Po chwili s³ychaæ Eldritcha, który pojawia siê jeszcze bardziej ³ysy ni¿ dwa lata temu na koncercie w Warszawie, ale za to z zarostem a’la Rob Halford. Nag³o¶nienie by³o dobre (choæ nie wybitne), Eldritch ¶piewa³ tylko dobrze. Mimo to koncert by³ wy¶mienity, wbi³ mnie dos³ownie w ziemiê. By³ to wystêp bardzo przekrojowy, bo od starszych rzeczy takich jak "Anaconda", "Alice" czy "First and Last And Always" przez "Ribbons", "Flood 2", "Dominion/Mother Russia", "Temple of Love", "Lucretia" a¿ do nowszych, niewydanych (mam nadzieje, ¿e JESZCZE niewydanych) rzeczy typu "Summer", "We are the Same Suzanne", "Top Nite Out" czy moje ulubione "Slept". By³ te¿ "Romeo Down" (bezpo¶rednio przed Flood 2 - tradycyjnie) i "Giving Ground" z repertuaru The Sisterhood. Andrew mo¿e ma ju¿ 46 lat, ale na brak energii nie mo¿e narzekaæ, i wbrew temu co niektórzy twierdz± to wokalnie te¿ siê trzyma naprawdê nie¼le. Koncert podsumowuje chyba najlepiej co¶, co Eldritch rzuci³ podczas koncertu: „We Rock, We Rule”. Nie pozostaje nam nic innego, ni¿ mieæ nadziejê, ¿e ten sukinkot wreszcie nagra jak±¶ p³ytê.

The Klinik nie widzia³em, i nie ¿a³uje – The Sisters of Mercy zagra³y za dobry koncert abym ¿a³owa³ zespo³u, którego praktycznie nie znam.

Festiwal niew±pliwie by³ sukcesem, zarówno w moich oczach, jak i organizatorów. Krótki wywiad z Matthias Paetzoldem, promotorem festiwalu i szefem do spraw kontaktu z mediami pojawi siê na PI.org wkrótce. Póki co zapraszam do obejrzenia zdjêæ z tegorocznej edycji festiwalu, znajduj±cych siê tutaj.

-- M.Alexander [16 sierpnia 2005]



ostatnie relacje autora:
M'era Luna - 12-13.08.2006, Hildesheim -- [24 sierpnia 2006]
M'era Luna - 07-08.08.2004, Hildesheim -- [10 sierpnia 2004]
12. Wave-Gotik-Treffen - 06-09.06.2003, Lipsk -- [30 czerwca 2003]
Black Celebration 5 - 29-30.06.2002, Gdañsk, Tutenchamon & Parlament -- [3 lipca 2002]

powrót do relacji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.013 s.