¤ Job Karma, Savage Republic 2007 - relacja ¤

Job Karma, Savage Republic - Wroc³aw, ODA Firlej 16.III.2007

Przyznam szczerze, ¿e podchodzi³em do tej imprezy nieco sceptycznie-z jednej strony bardzo du¿o obiecywa³em sobie po wystêpie Job Karma, z drugiej-nazwa Savage Republic nie mówi³a mi kompletnie nic, a zapewnienia o ich legendarnym statusie i lista kapel, które siê nimi inspirowa³y wyda³a mi siê nieszczególnie wiarygodna. Sample z ró¿nych stron nastraja³y mnie niezbyt pozytywnie, ale jako prawdziwy cz³owiek O¶wiecenia postanowi³em zbadaæ rzecz osobi¶cie i po koncercie JK nie opuszczaæ Firleja. Jak siê mia³o okazaæ, by³a to bardzo dobra decyzja.

Koncert zacz±³ siê z drobnym po¶lizgiem, najprawdopodobniej dlatego, ¿e ludzie schodzili siê do¶æ wolno. Tutaj wypada wspomnieæ o sporym zró¿nicowaniu publiczno¶ci-od rasowych squattersów, przez typowo zuniformizowanych fanów industrialu, po czterdziestolatków w garniturach. Ostatni raz widzia³em taki przekrój na koncercie Napalm Death w Poznaniu, zacz±³em wiêc podejrzewaæ, ¿e mo¿e faktycznie gwiazda wieczoru zas³uguje na to miano. W kuluarach kr±¿y³a anegdota o tym, ¿e rezerwacje na bilety zrobi³a jaka¶ firma, myl±c Savage Republic z Savage Garden.

Job Karma wystartowa³a bez zbêdnych ceregieli-ruszy³y wizualizacje na ekranie, z g³o¶ników pop³ynê³y pierwsze d¼wiêki. Z kronikarskiego obowi±zku przypomnê-muzyka wroc³awskiego duetu to osobliwa mieszanka transowego ambientu i zimnego industrialu, wzbogacana okazjonalnie smagniêciami depresyjnej melodii. Mimo eklektycznej formy, d¼wiêki serwowane prze JK tworz± spójn± ca³o¶æ i zaskakuj±co dobrze zosta³y odebrane przez publiczno¶æ zgromadzon± w Firleju. Prezentowane na ekranie umiejscowionym w g³êbi sceny wizualizacje sugerowa³y czê¶ciowo interpretacjê d¼wiêków serwowanych przez wroc³awski duet.. Idealnie dostosowane do klimatu muzyki obrazy sk³ada³y siê z trzech czê¶ci: animowanych do¶æ prymitywn± technik± rysunków Arka Bagiñskiego, ujêæ krêconych w zrujnowanej fabryce, oraz (bodaj najbardziej wymownego) filmu, gdzie w laboratoryjnych wnêtrzach grupa adekwatnie do okoliczno¶ci ubranych pracowników przeprowadza eksperymenty, wstrzykuje sobie ró¿e substancje, itd. W moim odczuciu wszystko to, co p³ynê³o z ekranu, w po³±czeniu z muzyk± by³o wstrz±saj±ca form± protestu przeciwko zanikaniu indywidualno¶ci w spo³eczeñstwie, manipulacji ¶wiadomo¶ci±, nieuchronno¶ci zapl±tania w sieæ spo³ecznych schematów. Wiem, ¿e czê¶æ ludzi odebra³a to zupe³nie inaczej, co w tym wypadku ¶wiadczy tylko o klasie JK, skoro potrafili stworzyæ widowisko, którego g³ówn± aren± jest wewnêtrzna percepcja odbiorcy, a d¼wiêki i obrazy jedynie stymuluj± j± do wytê¿onej pracy i szukania kontekstów, pytañ i odpowiedzi na w³asn± rêkê. Fantastyczny koncert.

Po kilkunastominutowej przerwie na scenie zaczêli ustawiaæ siê panowie z Savage Republic. Rozpoczêli w nietypowy sposób-perkusista, stoj±cy na scenie przez d³u¿sz± chwilê wystukiwa³ sobie rytm nog±, (jakby przypominaj±c sobie, jakie podzia³y ma dzi¶ zagraæ na swoim zestawie), po czym zeskoczy³ z niewysokiej sceny i wraz z koleg± z zespo³u zaczêli wybijaæ go na podstawionej wcze¶niej beczce. Pomimo ¿e „instrument” sam z siebie nie prowokowa³ takich skojarzeñ, to muzykom uda³o siê przy jego udziale wykreowaæ mistyczny, transowo-rytualny nastrój. Na scenie pojawi³a siê reszta muzyków-co siê rzuci³o w oczy, to kompletny brak jakiego¶ image-ot, paru starszych kolesi, bez fantazyjnych przebrañ, dziwnych min, teatralnych póz, etc. Kiedy ca³a ekipa ju¿ chwyci³a za instrumenty, perkusista wróci³ za swój zestaw, a kolega, z którym dzielnie ok³ada³ beczkê przez kilka dobrych minut, stan±³ za mikrofonem. Pierwszy zagrany utwór da³ do¶æ dobre pojêcie co do charakteru wykonywanej przez nich muzyki. Transowy rytm, wybijany na perkusji i/lub beczce (w pó¼niejszej czê¶ci koncertu tak¿e wieszaku na p³aszcze), linia melodyczna tworzona przez proste, zapêtlone, walkingi grane na dwóch basach jednocze¶nie , gitara graj±ca przestrzennymi plamami d¼wiêku i szerokie spektrum barw wokalnych-od szeptu, przez melodeklamacje do krzyku-tak w skrócie wygl±da przepis na utwory Savage Republic. Nie jest to muzyka naj³atwiejsza w odbiorze, ale publiczno¶æ szybko odnalaz³a siê w kreowanych przez Amerykanów d¼wiêkach. Na pewno pomog³a w tym postawa samych muzyków, którzy w przerwach miêdzy utworami nawi±zywali z publiczno¶ci± sympatyczne dialogi, oczywi¶cie okraszone licznymi „fuckami” i krytyk± rz±dów swojego prezydenta, co spotyka³o siê z ogromnym aplauzem. Im d³u¿ej trwa³ koncert, tym utwory bardziej nasi±ka³y energi± i ludzie pod scen± ¿ywiej reagowali; apogeum nast±pi³o w momencie, kiedy na zaproszenie jednego z Amerykanów na scenê wskoczy³ m³ody ch³opak i odtañczy³ wraz z wokalist± miks tañców latynoskich. Niestety, kilka utworów pó¼niej wyj±tkowo rozgadany gitarzysta grupy poinformowa³, ¿e czê¶æ z nich jest ju¿ zbyt pijana, ¿eby graæ dalej, co faktycznie z czasem zaczê³o byæ lekko s³yszalne. Ma³e wpadki w postaci rozstrojów, czy drobnych opó¼nieñ niektórych instrumentów nie dra¿ni³y jednak a¿ tak, jak przeci±gane w nieskoñczono¶æ bisy, których publiczno¶æ domaga³a siê po komunikacie, ¿e zespó³ musi koñczyæ, aby zd±¿yæ na koncert w Antwerpii. W¶ród dwóch ciekawie przearan¿owanych punkowych coverów zespó³ zaprezentowa³ bowiem wówczas praktycznie ca³y swój set od pocz±tku, co wraz z up³ywem czasu skutecznie studzi³o entuzjazm s³uchaczy. Na samym koñcu wyra¼nie rozochocony zespó³ przygrywa³ ju¿ tylko garstce osób, reszta wyra¼nie znu¿ona oczekiwa³a na koniec koncertu w g³êbi sali, lub przy barze. Mimo tego, wystêp SR nale¿y oceniæ pozytywnie, uda³o im siê nawi±zaæ bardzo dobry kontakt z publiczno¶ci± i poderwaæ do zabawy sporo osób, a gromkie brawa i wzywanie na bis s± najlepszym dowodem na to, ¿e nikt nie czu³ siê zawiedziony.

Nie obiecywa³em sobie po tym koncercie zbyt wiele, g³ównie z powodu braku wiary w mo¿liwo¶ci headlinera. Na szczê¶cie pope³ni³em b³±d, a koncert zdecydowanie wart by³ swojej ceny. Ludzi przysz³o ca³kiem sporo i byli zadowoleni z tego, co us³yszeli i zobaczyli-istnieje wiêc szansa, ¿e impreza o podobnym charakterze odbêdzie siê ponownie w do¶æ krótkim odstêpie czasu. Oby.

Text: Jan Czerniawski

-- AKINOM1 [3 kwietnia 2007]

powrót do relacji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.011 s.