1. Invocation of Almost, 2. Poppyskins, 3. On Docetic Mountain, 4. 26 April 2007, 5. Aleph Is the Butterfly Net, 6. Not Because the Fox Barks, 7. UrShadow, 8. As Real As Rainbows
David Tibet lubi zaskakiwaæ. Nie trzeba znaæ na wylot obszernej dyskografii Current 93, aby wiedzieæ w jak dalekim stopniu projekt ten potrafi dopasowaæ swój kszta³t do aktualnej temperatury mózgu swojego pana i w³adcy. A ta potrafi cuda - od alchemicznych industrialnych szaleñstw, przez dyktowane obcymi mocami proroctwa i zbawcze zaklêcia, a¿ po smutne ballady o ¶mierci i przys³owiowym 'jest mi niedobrze'. Tibet zmienia przyjació³ i instrumenty którymi ci w³adaj±; jako natchniony kreator, dostosowuje ¶rodki do obrazów jakie objawi³y siê mu we ¶nie - buduje góry, maluje ksiê¿yce i wykrawa im twarze - po czym za ich po¶rednictwem rozmawia z za¶wiatami i relacjonuje to nam, s³uchaczom. Jêzyk owych rozmów jest dla osób trzecich niepojêty - mo¿emy to lubiæ, mo¿emy widzieæ w tym geniusz, lub te¿ zgo³a nie - poj±æ zapewne nigdy siê tego nie uda; zreszt± nie ma takiej potrzeby.
Tibet ju¿ wielokrotnie udowadnia³, ¿e jego wizje, choæby te najbardziej szalone, znajduj± poklask w¶ród wiernych mu dusz i umys³ów, czytaj±cych jego s³owa jako wyk³adniê rzeczywisto¶ci sennej, niewidzialnej, o sakralnej woni i metaforycznych obwodach. Owe wersety i strumienie ¶wiadomo¶ci wydaj± siê na tyle plastyczne i leksykalnie kolorowe, aby skutecznie zbudowaæ ca³kiem nowy sens lub choæby wizualn± reprezentacjê w g³owach s³uchaj±cej go gawiedzi, bez wzglêdu na to co autor mia³ na my¶li, i co tak naprawdê znacz± te wszystkie symbole które przywo³uje. Zaklêty ¶wiat C93 akcentuje oczywi¶cie sama muzyka, po przej¶ciu na neofolk chowaj±ca siê za Tibetem, lecz za ka¿dym razem inna, bez sztampy, a za to kompletnie nieprzewidywalna, bez jakichkolwiek ram na które mo¿na siê powo³aæ próbuj±c ujarzmiæ ¿ywio³ C93 w sferze przekazu d¼wiêkowego jak±¶ wyduman± nazw±.
I to w³a¶nie muzyka jest pierwsz± rzecz± jaka uderza ju¿ przy wstêpnym kontakcie z "Aleph at Hallucinatory Mountain". I od razu staje siê jasne, ¿e tak¿e i Tibet postanowi³ uciec siê do mocy gitar elektrycznych, których jarzmem s± tylko niedoskona³o¶ci techniczne i manualne sprawców ca³ego zamieszania, a których oczywi¶cie jak to u C93 jest ca³a rodzina. Gitary - warkotliwe, potê¿ne, pluj±ce magm± i buchaj±ce par±; a obok nich organy, syntezatory i elektronika - wszystko gor±ce i gro¼ne, podniecone jak psy na ³añcuchach podczas syreny alarmowej. Od razu k³aniaj± siê wczesne p³yty, kiedy miast smutnych pie¶ni o smutku panowa³ chaos i wymiar koszmaru, atakuj±cy piekielnie dobranymi skrawkami ja¼ni; jednocze¶nie przypomina siê dziwaczny "Island", gdzie Tibet ku konsternacji s³uchaczy próbuje obcych do tej pory C93 stylów muzycznych. Na "Aleph" to wraca i zaczyna wszystko od nowa.
Neofolkiem tego nazwaæ nie mo¿na, chyba ¿e ma siê na my¶li obecne tu skrzypce, pianina, i wszelkie instrumentarium akustyczne. Do jakiej¶ odmiany progresywnego rocka te¿ dopasowaæ to nie jest ³atwo, pomimo i¿ gitary warcz± i tocz± pianê, perkusja wali, Tibet na przemian ryczy i majaczy, a organy Hammonda pokrywaj± wszystko karminem krwi i ¶wiate³ piekielnych. To kolejna fascynuj±ca zagadka widz±cego wiêcej geniusza industrialu; to concept-album, spójny muzycznie i s³ownie, opowiadaj±cy niestworzon± historiê mitycznego bytu nazywanego Aleph (alef = jeden, pierwszy, boski, nieskoñczony) i jego wp³ywu na wszelkie stworzenie. To kolejna gra, zbiór szarad z których najlepsze pozostaj± te niewyja¶nione; przypowie¶æ pe³na symboli, pasji, abstrakcyjnej estetyki sennego widziad³a, no i dotyku mocy. Kanon jednak¿e pozostaje nienaruszony, chocia¿ to przecie¿ Ty o tym decydujesz.