¤ Muse - Resistance ¤



2009 Warner Music

Ocena:
3

1. Uprising, 2. Resistance, 3. Undisclosed Desires, 4. United States of Eurasia (+Collateral Damage), 5. Guiding Light, 6. Unnatural Selection, 7. Mk Ultra, 8. I Belong to You (+Mon Cœur S'ouvre A Ta Voix), 9. Exogenesis: Symphony Part I (Overture), 10. Exogenesis: Symphony Part II (Cross-Pollination), 11. Exogenesis: Symphony Part III (Redemption)


Czasami zdarza siê taki album, ¿e nie wiadomo co o nim my¶leæ. Na pocz±tku szczêka powoli opada, po¼niej robi to coraz zdecydowaniej, a na koniec cz³owiek siedzi, biedny, otumaniony, w szoku, i stara siê doj¶æ do tego, czy to co w³a¶nie prze³ucha³ mu siê podoba. I po chwili stwierdza, ¿e nie wie. I s³ucha znowu, i znowu, i tak po parê razy, a¿ ma opiniê o ka¿dym kawa³ku, o ka¿dej sekundzie albumu, ale nie mo¿e, cholera, stwierdziæ jak z ca³o¶ci±. Wreszcie okazuje siê, ¿e parê utworów sobie ¶piewa pod nosem podczas pracy, ¿e rêka sama siêga po p³ytê. I dok³adnie tak mia³em z nowym albumem Muse.

Zaczê³o siê od singla "Uprising". Dobry utwór, dok³adnie to, czego siê spodziewam po tej kapeli. A pó¼niej nadesz³a ca³a p³yta. Tytu³owy kawa³ek, na p³ycie zaraz po singlowym "Uprising", równie¿ zaowocowa³ u¶miechem na mojej twarzy: rockowo, dziwacznie, przesadnie, chórki w refrenie, i generalnie same dowody na to, ¿e Matt Bellamy skoñczy kiedy¶ w psychiatryku w mundurze Napoleona, ale bawi i cieszy. Idziemy dalej. "Undisclosed Desires" nie spodoba siê raczej czytelnikowi Postindustry, ale ja, z racji wady genetycznej która powoduje moje uwielbienie dla brzmienia a`la Timbaland, by³em zachwycony. I chêtnie bym dalej wynosi³ t± p³ytê na piedasta³, wychwala³ ku niebiosom, etc., ale niestety tu zaczynaj± siê schody. "United States of Euroasia" zaczyna siê jak typowa dla Muse balladka, które muszê przyznaæ nieco mnie nu¿±. Ale zanim uda siê stwierdziæ, ¿e mamy chwilê spokoju i da siê prze¿yæ, piosenka przy¶piesza, gitary staj± siê ostrzejsze... i Muse zmienia siê w Queen z wschodnimi elementami. Tak, to ¶piewanie, te harmonie, gitara brzmi jakby Brian May wróci³ z emerytury... Lubiê Queen na zasadzie dowcipu, ale tutaj to brzmi za powa¿nie. Bole¶nie powa¿nie. Patos przyprawia o md³o¶ci. Po kilku minutach mamy "Guiding Light", kóre zaczyna siê typowa dla Muse, nu¿±ca balladka, i na szczê¶cie tak samo siê koñczy. Nastêpne dwa kawa³ki s± rockowo-Muse'owe, w pozytywnym sensie. Pó¼niej mamy "I Belong to You", które chocia¿ jest balladk± o mi³o¶ci, bardzo mi przypad³a do gustu, poza fragmentem w którym zwalnia masakrycznie i do tego jeszcze ¶piewaj± po francusku. Na zakoñczenie mamy co¶, o czym od jakiego¶ czasu wrza³o tu i ówdzie na rozmaitych forach: symfonia, o której zespó³ siê wypowiada³ jako o czym¶ niesamowitym, co mia³o powaliæ na kolana - gdzie¶ nawet pojawi³y siê g³osy, ¿e zespó³ musia³ sam aran¿owaæ partie skrzypcowe, bo nikt inny nie potrafi³ - niestety, trochê przesadzilil; a mo¿e ja siê starzejê, ale nie brzmi to jak co¶ wybitnego w porównaniu z tym, co mo¿na us³yszeæ podczas koncertu w filharmonii, wiêc chyba mia³a byæ akcja marketingowa maj±ca na celu nieco mniej do¶wiadczone jednostki. Nie mniej, trzy czê¶ciowa 'symfonia' jest bardzo ³adnym po³±czaniem orkiestry i zespo³u rockowego, i na pewno o niebo lepszym pomys³em ni¿ krypto-coverowanie Queen.

Poza tym, p³yta ma parê innych wad: Matt, który poza mikrofonem, gitar±, fortepianem równie¿ obs³uguje teksty, postanowi³ siê uzewnêtrzniaæ co do swojego ¿ycia mi³osnego. I jest gotycki. I nie w sensie Fields of the Nephilim, ani The Sisters of Mercy, ani nic z tych rzeczy, raczej co¶ gatunki jednej z kapel, która gra o jedenastej czy dwunastej na festiwalach a pó¼niej (ok. dwana¶cie minut pó¼niej) ginie w czelu¶ciach internetu. Nie chcê sugerowaæ, ¿e ca³a warstwa tekstualna wziê³a w ³eb (facet nadal umie dobrze pisaæ), ale nie na ten temat. Poza tym megalomania Bellamy'ego, która przez kilka lat wydawa³a siê byæ jedynie poz±, zaczyna wygl±daæ na co¶, wymagaj±cego konsultavcji specjalisty: ¶piewanie po francusku, nagrywanie utworów, które brzmi± jak "Bohemian Rhapsody", a na powa¿nie, my¶lê, ¿e sta³ siê poniek±d niewolnikiem opinii, ¿e Muse to zespó³, który zaskakuje. Ale, mimo wszystko, chêtnie wracam do tej p³yty, wiêc polecam. I mam nadziejê, ¿e ch³opaki wezm± siê w gar¶æ i nastêpna bêdzie solidniejsza.

-- M.Alexander [27 pa¼dziernika 2009]



ostatnie recenzje autora:
KMFDM - WTF?! -- [28 maja 2013]
OhGr - Undeveloped -- [29 grudnia 2011]
Ministry - Rio Grande Blood -- [29 grudnia 2011]
Skinny Puppy - HanDover -- [29 grudnia 2011]
Funker Vogt - Blutzoll -- [14 pa¼dziernika 2010]
  wiêcej...



inne recenzje Muse:
Muse - Black Holes & Revelations -- M.Alexander [8 lipca 2006]

powrót do recenzji »


Szukaj:

nowe na stronie:
Decondition ‎&…
Maison Close –…
Nyodene D – Eden…
Consumer Electronics…
Nova - Utopica Musa
SPK - Zamia Lehmanni…
Feanch, Dutour, Lubat…
The Third Eye Foundati…
Dissonant Elephant - 5…
Club Alpino - Woouldy
Club Alpino - Tunga
Roman Wierciñski - We ar…
Jan Grünfeld - Music f…
Simfonica - Song of the…
Roman Catholic Skulls…
Chvad SB - Phenomenali…
Lonsai Maikov - Déce…
Robert Henke w Chorzowie
Dog in the Evening…
Sublamp - Cathedrals o…
wiêcej »

polecamy | wiêcej »

© 1996-2024 postindustry.org


wygenerowane w 0.015 s.