Euphonius 2011 Ocena:
| | 1. Zeit 0, 2. Urheimat, 3. Nach Nord, 4. Sei Bereit, 5. Peitsche & Zuckerbrot, 6. Der Geist Des Barons, 7. Leben Ist Fabrik, 8. Die Grosse Schau, 9. Der Anilinguertel, 10. Der Aarn, 11. Der Blasebalg, 12. Elektrisches Vorspiel, 13. Die Sprode Welt
Zakon powraca. Jak zawsze - niemi³osiernie bombastyczny, pomnikowo niewzruszony i ¶miertelnie powa¿ny. 'Praojczyzna' zapowiadana by³a jako najbardziej 'taneczna' i zrytmizowana p³yta zespo³u, który od dobrych kilkunastu lat rozwija swoj± w³asn± interpretacjê estetyki post-laibachowskiej - najpierw pod nazw± Stiff Miners, pó¼niej jako Parzival (wzglêdnie Order of Parzival).
Skojarzenia z Laibach s± oczywi¶cie nieuchronne. Znakiem rozpoznawczym Parzival jest przecie¿ g³êboki, studyjnie przetworzony, gard³owy wokal, deklamuj±cy teksty g³ównie po niemiecku i ³acinie - podobnie, jak robi to Milan Fras. Sama muzyka stanowi specyficzne po³±czenie electro-industrialu z podnios³± 'symfoni± z syntezatora', w czym przecie¿ specjalizuje siê Laibach.
Nie znaczy to jednak, ¿e muzyka Parzival jest kiepska, trzeba jedynie 'kupiæ' tê konwencjê. Pamiêtajmy przy tym, ¿e w przeciwieñstwie do s³oweñskiego 'orygina³u', tu wszystko jest na serio, tak przynajmniej wnosiæ mo¿na zarówno z samej muzyki, jak i z wypowiedzi lidera zespo³u, Dymitra Bablewskiego. O ile Laibach gra schematami kultury popularnej w i¶cie postmodernistyczny sposób, bazuj±c na aluzjach, parodiach i pastiszach, o tyle Parzival g³o¶no deklaruje swoj± misjê, swoist± ezoteryczn± krucjatê duchow±.
"Urheimat" faktycznie jest p³yt± najbardziej 'techno' czy te¿ najbardziej 'electro' w dyskografii kapeli. Prosty, motoryczny beat, bêd±cy szkieletem w³a¶ciwie ka¿dego utworu, przywodzi na my¶l "Deus Nobiscum", jeden z wcze¶niejszych albumów. Ale "Urheimat" jest nieco inne - mniej tu neoklasycznych melodii, wiêcej rytmu, brzmienie jest g³êbsze, silniej podkre¶lony jest bas. Kawa³ek "Leben Ist Fabrik" ociera siê wrêcz o estetykê D.A.F. czy wczesnego Front 242. Kto wie, czy wszystko to nie stanowi nawi±zania do najdalszych korzeni zespo³u, to znaczy albumu "Giselle", wydanego w 1995 roku jeszcze pod nazw± Stiff Miners?
Lubiê Parzival, to fakt. Lubiê ten przyt³aczaj±cy patos, zamordystyczny monumentalizm, odcz³owieczony wokal, to specyficzne przewarto¶ciowanie, w ramach którego patenty zdawa³oby siê hedonistycznej, rozrywkowej muzyki elektronicznej z parkietu zostaj± przeniesione na plac defilad czy pole bitwy (z niewiernymi? z w³asnymi s³abo¶ciami?). Dla niektórych bêdzie to przesada, albo wprost - kicz, mo¿e nawet operetka. W porz±dku, ale ja pozwolê sobie napawaæ siê i wczuwaæ. Niemniej "Urheimat" wyceniam tylko na czwórkê - czego¶ mi tu brakuje, tak jakby zespó³ poszed³ jednak o pó³ kroku za daleko w stronê owego 'parkietu'. To subiektywne, niektórym mo¿e przypa¶æ do gustu w³a¶nie takie oblicze rosyjsko-duñskiej grupy. Ja jednak czekam z wytêsknieniem na przedsiêwziêcie, do którego ma doj¶æ jesieni± - Parzival nagra album wspólnie z trzydziestoosobow± orkiestr± z Pragi. -- Adam T. Witczak [31 maja 2011]
ostatnie recenzje autora: - Nova - Utopica Musa -- [5 lutego 2018] - SPK - Zamia Lehmanni - Song of Byzantine Flowers -- [15 listopada 2017] - Feanch, Dutour, Lubat - Grand Air LP -- [15 pa¼dziernika 2017] - The Third Eye Foundation - The Dark -- [14 pa¼dziernika 2017] - Dissonant Elephant - 5 larmes de cristal -- [13 pa¼dziernika 2017] wiêcej...
inne recenzje Parzival: - Parzival - Anathema Maranatha -- Adam T. Witczak [9 maja 2012] - Parzival - Casta -- Adam T. Witczak [30 grudnia 2014]
powrót do recenzji » |