¤ M'era Luna - 09-10.08.2003, Hildesheim ¤
To by³a moja druga wizyta w Hildesheim, podobnie jak rok temu z wyjazdem organizowanym przez Black Flames Productions. By³y przygody ma³e po drodze, ale zajechali¶my cali i u¶miechniêci. Powita³ nas straszny upa³, rok temu ca³y dzieñ pada³o, a w tym temperatura by³a chwilami nie do zniesienia. Trzeba by³o jednak to mê¿nie znie¶æ, jak równie¿ kolejki pod prysznice, ceny za jedzenie i picie... Nagrod± by³y wspania³e koncerty jakimi uraczyli nas poszczególni wykonawcy.
Na "pierwszy ogieñ" posz³o Colony 5, nie jestem wielkim fanem ich twórczo¶ci, równie¿ koncert nie spowodowa³ wiêkszych emocji. Imprezowy, taneczny, ale nic poza tym future-pop, z kilkoma "hitami" -"Colony 5", "Future", "Follow Your Heart" i "Black". Niez³e wra¿enie ogólne, nic poza tym...
Zaraz po Szwedach zameldowali siê S.I.T.D. - niemiecki duet elecktro/EBM wspomagany na koncertach przez Franka D'Angelo. Tu ju¿ doznania by³y wiêksze, ciê¿sze rytmy spowodowa³y, ¿e podda³em siê typowej dla niemieckiej publiki formie tañca - marsz, marsz, krok do przodu, w bok i w ty³ i od nowa... By³o "Snuff Machinery", by³o "Laughingstock", by³o "Wake Up", by³o dwóch wokalistów (bardziej podoba mi siê, jak klawiszowiec wchodzi na wokal, facet robi taki show, jak lubiê). Numery z zapowiadanego "Stronghold" te¿ lecia³y, wszystko dobrze brzmia³o, maj± chyba przysz³o¶æ, pewnie za 2 lata wyst±pi± na scenie g³ównej;-)
Kolejny by³ Ncor, pora¿ka, zdziwiony by³em widz±c wokalistê, ¿e to Niemcy... Tandetna muzyka, ni to synth ni to future-pop, jeden pan na klawiszach wygl±da³ jak basista Rammmsteina (ten ³ysy w okularach spawalniczych), a drugi uderza³ w automat perkusyjny. Zobaczy³em to i pomy¶la³em, ¿e oto jest co¶ wspólnego z VNV Nation, ¿e mo¿e byæ ciekawie. Guzik prawda, by³o nudno, publiki te¿ uby³o.
Po tych pop³uczynach zrobi³em sobie ma³± pauzê, trafi³em na koñcówkê wystêpu Qntal i ¿a³ujê, ¿e nie by³em od pocz±tku. Piêkny wokal, piêkna muzyka, ¶redniowieczna, muzyka do s³uchania i kontemplacji. To by³o tylko preludium do tego, co mia³o nast±piæ...
Nastêpnym punktem programu by³ Dirk Ivens czyli Dive. Minimalista koncertowy z niego, tylko mini-disc jaki¶, g³o¶ne beaty, chwilami bardzo noisowe i jego krzyk, bo trudno to nazwaæ ¶piewem:-) Rewelacyjnie siê bawi³em rok wcze¶niej na Sonarze, teraz te¿ Dive zachwyci³o mnie. Agresywna muzyka, ciê¿ka, ale wci±gaj±ca. Akurat wtedy znalaz³em siê pod sam± scen± i musia³em mocno uwa¿aæ, aby nie wpa¶æ pod nogi szalej±cych niemieckich ciê¿arowców;-) Dirk owija³ siê mikrofonem, skaka³, robi³ sobie "a³a", i masakrowa³ publikê takimi kawa³kami jak "Lies in Your Eyes,", "There's no Hope", "Sick in Your Mind" z repertuaru starego Klinik, no i oczywi¶cie by³o te¿ "Dead or Alive". ¦wietny koncert, z gatunku tych co zapamiêtuje siê na d³ugo (uszy te¿ zapamiêta³y).
Cz³owiek jeszcze nie och³on±³ po tej "je¼dzie", a ju¿ czeka³a go nastêpna. Tym razem w hangarze zabrzmia³y rewelacyjny rytmy i beaty plus doskona³y wokal pana Myera czyli haujobb. daje czadu! Nie spodziewa³em siê, ¿e bêdzie tak mi³o, my¶la³em, ¿e to bêdzie raczej muzyka bardziej do s³uchania ni¿ do "maszerowania" (znajomo¶æ haujobb. koñczy siê u mnie na "Ninetynine", ale ju¿ nadrabiam zaleg³o¶ci, "Vertical Theory" jest super!). Myer te¿ zrobi³ "show", czy to le¿±c na scenie i krzycz±c do mikrofonu, czy to rozwalaj±c klawisze, czy te¿ popijaj±c Jagermeistera. Najwiêksze zaskoczenie in plus tegorocznej M'era Luny, wiedzia³em, ¿e koncerty haujobb. zawsze s± ciekawe, ale nie a¿ do tego stopnia. Bola³y nogi...
Po tych "harcach" zrobi³em sobie kolejn± przerwê, tym razem d³u¿sz±. Jeszcze tylko z daleka chwilê poogl±da³em The Crushadows, ale ich ju¿ widzia³em (i bardzo lubiê!), wiêc poszed³em na ma³e zakupy. Omin±³ mnie Melotron (widzia³em wcze¶niej, teraz parê osób chwali³o koncert, wokalista odniós³ jak±¶ kontuzjê) jak równie¿ Killing Joke. Uzupe³ni³em p³yny i rezygnuj±c z In Strict Confidence ruszy³em pod scenê g³ówn± na wielk± gwiazdê pierwszej wielko¶ci, czyli Deine Lakaien.
NIESAMOWITY koncert, co¶ piêknego. Sta³em tylko i s³ucha³em rozkoszuj±c siê ka¿dym d¼wiêkiem. To by³a czysta wirtuozeria, Horn szalej±cy przy klawiszach, uderzaj±cy w fortepian, udowadniaj±cy, ¿e jest Mistrzem; dwie skrzypaczki - jedna istne bóstwo - wprowadzaj±ce swoj± muzyk± co¶ m³odzieñczego (tak ja to odebra³em), szalonego; kontrabasista katuj±cy swój instrument; gitarzysta z gatunku "wczuwaj±cych siê", te¿ szalej±cy, robi±cy "pojedynki" z kontrabasem; i pierwszy ¶piewak szeroko pojêtej sceny gothic/dark wave - Aleksander Wielki Veljanov. Zagrali m.in. "Generators", "Return" (piêkna wersja, spokojna, odp³yn±³em...), "Dark Star", "Overpaid" (i tu Veljanov piszcza³ chwilami do mikrofonu) i niesamowite "Love Me to the End"... By³y te¿ inne utwory, wszystkie na najwy¿szym poziomie, nie do osi±gniêcia dla wielu innych, po prostu czysty Geniusz.
Zaraz po nich kolejna gwiazda, która by³a powodem mojego wyjazdu - Project Pitchfork. I te¿ zagrali ¶wietny koncert, bo inaczej nie mog³o byæ, ja ich uwielbiam. Je¶li jednak ponarzekaæ mam to nie zaczyna siê koncertu od takiego numeru jak "Timekiller", to po prostu nie wypada! Poza tym trochê za du¿o utworów z "Trylogii", która nie nale¿y do moich ulubionych... Us³yszeli¶my m.in. "Trialog", "Antidote" (du¿e zaskoczenie!), "Fear", "Existence", "Carnival" (rewelacja!), "Beast of Prey"... Zabrak³o "God Wrote", ca³ej "Alpha / Omega";-). Na koñcu u Spilles'a jak zwykle pojawi³a siê krew, sam koncert by³ ciekawy te¿ ze wzglêdu na wy¶wietlane w tle klipy, grafiki, przekaz "na ¿ywo" ze sceny... Mike by³ zadowolony...
Na Krwawego Anio³a ju¿ nie mia³em si³, poza tym ostatnie dokonania Pohla pod tym szyldem delikatnie mówi±c nu¿± mnie, tylko wys³ucha³em sobie "Beauty of Suffering", nie obejrza³em super oryginalnego s³ynnego wszêdzie i wszêdzie wzbudzaj±cego zachwyt pseudo sado/maso show;-).. Ju¿ na to za stary jestem:-) Jeszcze zawita³em ju¿ pó¼nymi godzinami na imprezê, akurat trafi³em przede wszystkim na niefortunny set (gotyki, kjury...), trochê jednak popl±sa³em, poobserwowa³em ludzi (zawsze jakie¶ "egzoty" trafi± siê...) i poszed³em chocia¿ na parê godzin snu.... Podsumowuj±c: to by³ dobry dzieñ, szkoda tylko, ¿e nie uda³o mi siê obejrzeæ Mesha, ale kiedy¶ to nadrobiê...
Niedziela to by³ dzieñ relaksu, szperania po stoiskach w poszukiwaniu czego¶, czego siê szuka³o od dawna (i znalaz³o siê co nie co)... Dopiero przed 15 zawita³em do hangaru, aby obejrzeæ koncert Neuroticfish. I znów mi³e zaskoczenie mnie spotka³o, bo Sascha plus jego dwóch pomocników na klawiszach uraczy³o publiczno¶æ ¶wietnym wystêpem. By³o bardzo tanecznie, future-popowo, ale nie tandetnie, bardzo dobrze bawi³em siê. A polecia³y z tych co pamiêtam: "Music for a Paranormal Life", "Wake Me Up!", "Prostitute", "When the Light Goes Out" (cover), ¶wie¿y jeszcze "It's Not Me" i na koniec "Velocity", z refrenem od¶piewanym przez wszystkich zgromadzonych pod scen±. Zas³u¿one owacje grupa dosta³a, du¿y plus maj± u mnie
Jeden wystêp, a tak mnie wymêczy³o, ¿e znów zafundowa³em sobie odpoczynek, tym razem na posi³ek i popitek. W tle lecia³y takie "gwiazdy" jak Phillip Boa & the Voodooclub (nudne), Subway to Sally (bardzo nudne) i Unheilig (straszliwie nudne). Zd±¿y³em tylko zobaczyæ jaki sza³ wywo³uje obecno¶æ na scenie Adriana Hates'a i czym prêdzej popêdzi³em na scenê g³ówn±, gdzie czeka³ wystêp Apoptygmy Berzerk. Mo¿na nie lubiæ "Harmonizera", mo¿na mieæ za z³e, ¿e APB tak kocha fanów, i¿ ma w planach kolejne dvd koncertowe, ale koncerty Grotha i jego za³ogi s± super. Oczywi¶cie by³o "are you ok?", by³ gitarzysta zachêcaj±cy do klaskania i robi±cy dziwne (pozerstwo jak dla mnie) miny, by³ Stefcio w nowym image;-) No i by³y "hity", których APB ma pe³no w dyskografii. Lecia³y (bez porz±dku chronologicznego): "Bitch", "Deep Red", "Stitch", "Eclipse", "Kathy's Song", "Non-Stop Violence", Unicorn", "Rollergirl", "Love Never Dies" (które zawsze wzbudza u mnie niesamowite emocje), "Until the End of the World" i...to chyba wszystko. Wersje pozmieniane w stosunku do albumowych, ale to ju¿ norma, z doskonale pasuj±c± gitar± i perkusj±, jednym s³owem dobra zabawa...
I w zasadzie na tym zakoñczy³a siê dla mnie M'era Luna, krótka wizyta w hangarze na Terminal Choice - "Collective Suicide" jeszcze podoba mi siê, ale jak wys³ucha³em "Animal", to zrezygnowa³em, nie moje gusta, zreszt± by³o za g³o¶no, za gitarowo... Trochê pos³ucha³em Apocalyptici, równie¿ nie moje klimaty, choæ jest "co¶" w tej muzyce, co sprawi³o, ¿e na chwilê przysiad³em, rozpozna³em nawet jeden utwór, ale to nie sztuka - "Enter Sandman":-) Na Camouflage zabrak³o si³... A Placebo nie znoszê...
Podsumowuj±c: udana impreza, bardzo kulturalna, z "niemieck±" precyzj± i dok³adno¶ci±. Ok. 20 tys. ludzi (to ju¿ standard), których ³±czy muzyka, styl ubierania siê, "sposób na ¿ycie" (no to chyba ju¿ przesadzi³em;-), chêæ uczestnictwa w dobrze zorganizowanej zbiorowej imprezie... Za rok pewnie znów odwiedzê Hildesheim.
-- mike [18 sierpnia 2003]
ostatnie relacje autora: - Collapsed City Festival - 31.10.2010, Szczecin, LuLu Club -- [2 listopada 2010] - The Crushadows, VSI - 04.07.2002, Poznañ, Piwnica 21 -- [6 lipca 2002] - Depeche Mode - 02.09.2001, Warszawa, S³u¿ewiec -- [10 wrze¶nia 2001]
powrót do relacji »
|