CD 1: 1. Modern Ruin, 2. Lightbringer, 3. Judge of My Domain, 4. Dynamo Clock, 5. Kairos, 6. The Beauty & The Grace, 7. Get On, 8. Worlds Collide, 9. In the Night, 10. Beat the Noise, 11. The Road, CD 2: 1. Wir Sind Die Nacht, 2. Wir Sind Die Nacht (Oscar Holter remix), 3. Wir Sind Die Nacht (full instrumental), 4. Wir Sind Die Nacht (Henrik Bäckström remix), 5. Wir Sind Die Nacht (sample), 6. Ich War Nichts (sample), 7. Wunder (sample)
A¿ trudno uwierzyæ, i¿ od momentu pojawienia siê pierwszych zwiastunów i informacji o "Modern Ruin" minê³y blisko trzy lata. Jest to bodaj najd³u¿ej zapowiadany album ongi¶ szwedzkiej, dzi¶ ju¿ szwedzko-niemieckiej formacji, którego datê premiery wielokrotnie przek³adano, a z up³ywem czasu po og³aszaniu ka¿dej kolejnej pukaj±c siê w czo³o powtarza³em w duchu: debilu! Na co ty w ogóle jeszcze liczysz? Ostatecznie dzieñ ten nast±pi³.
Po ³ódzkim, mocno zakrapianym koncercie grupê opu¶ci³ Clas Nachmanson, choæ nie dlatego, ¿e schodzi³ ze sceny w nieco bardziej skoordynowany sposób od Joakima Monteliusa. Na jego miejsce wst±pi³ wy¶wiadczaj±cy ogromn± przys³ugê niezale¿nej muzyce elektronicznej Daniel Myer (Bielefeld, czê¶ciej jednak bez ziemi). Dzi¶ mo¿na domniemywaæ, i¿ zawieszenie dzia³alno¶ci haujobb. by³o podyktowane ofert± wspó³pracy z pozostaj±cymi w obwodzie zespo³u Simonssonem (Berlin) i Monteliusem (Barcelona). Sugerowano, i¿ wi±¿e siê to z prób± utrzymania - nazwijmy to - kreatywno¶ci grupy za wszelk± cenê, z³o¶liwi za¶ typowali nawet nazwiska kolejnych gotowych pój¶æ z pomoc± nabieraj±cej wody ³ajbie, z Leebem na czele. Czas poka¿e czy nie mieli przypadkiem racji.
"Modern Ruin". Jaka jest ta p³yta? Kolokwialnie rzecz ujmuj±c fajna. Ju¿ na pierwszy rzut s³ychaæ rêkê muzyka z zupe³nie innej bajki choæ i tak ze sporym do¶wiadczeniem z electro-popie (wybrane kawa³ki z repertuaru Destroid, HMB, Cleen, etc). Specyficzne, inne ni¿ stosowane do tej pory pozostaj± podk³ady perkusyjne emanuj±ce lekkim sp³aszczeniem, czym¶ w rodzaju lo-fi, lub czego¶ w ten deseñ. Zdarzaj± siê oczywi¶cie wyj±tki, jak chocia¿by "Dynamo Clock" - które ma szanse zyskaæ status drugiego singla choæby i ze wzglêdu na swój wybitnie klubowy charakter. Zupe³nie innego, bardziej melancholijnego wymiaru zyska³ znany z przedbiegów, przygotowany w zasadzie od podstaw "The Beauty & The Grace". Pozosta³e 'mocne' momenty p³yty? Jest ich kilka. Oprócz typowanych wy¿ej sk³aniam siê ku pozytywnej ocenie "Judge of My Domain" oraz "Get On', czy niesionego - przynajmniej w refrenie - echem wielkich aren 'Beat the Noise". Dopiero na koniec w "The Road" Eskil, Daniel i Joakim serwuj± swoim fanom ambientow± nostalgiê ³aman± przez konsekwentn± melancholiê w g³osie w oparach dogorywaj±cych plam oleju na asfalcie.
Ciekawostki? Zastanawia³em siê nawet przez moment która¿ to ze znanych mi rycz±cych czterdziestek raczy³a siê pochwaliæ swoimi zdolno¶ciami wokalnymi w "In the Night'. Po d³u¿szej chwili namys³u s±dzê jednak, i¿ to Montelius w typowy dla siebie sposób wys³uguj±c siê syntezatorem mowy da³ upust swojej ekspresyjno¶ci. Od pewnego czasu noszê siê te¿ z wra¿eniem, i¿ dotychczasowy autor tekstów porzuci³ ciê¿k± filozofiê na rzecz oszczêdnych w zasób s³ów i przes³añ tekstów. Wszak to nie z jego winy spo³eczeñstwo zdaje siê byæ coraz bardziej g³upie, ujednolicone i podporz±dkowane konsumpcjonizmowi. A mo¿e po prostu 'zszed³ na ziemiê'. I tak zupe³nie na marginesie: druga p³yta, poza czê¶ci± piosenkow±, jest zupe³nie bez sensu.
Zas³ucha³em siê. Mo¿e siê oszukujê, mo¿e za pó³ roku nie bêdê o niej specjalnie pamiêta³, mo¿e nie bêdê kojarzy³ te¿ ¿adnego kawa³ka - oprócz rzecz jasna "Lightbringer", który z pewno¶ci± wyró¿nia siê nawet z po¶ród innych singli pilotuj±cych pozosta³e albumy grupy chocia¿by bonusowymi wstawkami od ch³opaków z Necro Facility. Nie jest to p³yta doskona³a. Irytuj±ce pozostaj± na ten przyk³ad 'wtryniane' tu i ówdzie klawiszowe improwizacje rodem z semi modularnych syntezatorów analogowych z prze³omu lat 70- i 80-tych, co wcale nie oznacza i¿ trafionym rozwi±zaniem by³oby zast±pienie ich wariacjami a'la piano (szczególnie w "In The Night").
O tym jak trudno jest dotrzymaæ s³owa, a tym bardziej kroku has³om wykrzykiwanym u progu kariery przekona³o siê wielu, choæby i Martin Rudefeld kreowany swego czasu przez Progress Production na tego, który rozpoczynaj±c od punktu, nazywanym umownie punktem Sequencera, w przeciwieñstwie do helsingborskiego (ju¿ tylko z nazwy) trio kroczyæ mia³ dalej t± 'jedyn± s³uszn± drog±'. O Covenant w zasadzie dziêki wyrachowanym informacjom - wci±¿ huczy nie tylko z tytu³u kolejnych pojawiaj±cych siê albumów, spadkobiercy "Cryogenic" zawieszeni w pró¿ni czekaj± chyba na lepsze czasy - a te raczej nie prêdko nadejd±. Je¶li w ogóle.
Rok jedenasty nie bêdzie rokiem Covenanta, zreszt± wydaje siê, i¿ era oryginalnie przebojowego, tudzie¿ poruszaj±cego electro-popu przeminê³a wraz z up³ywem poprzedniej dekady.